W ubiegły piątek dwie martwe sosnowiczanki zostały znalezione we własnym mieszkaniu. Zaczadziły się. Prawdopodobnie śmierd nastąpiła na kilka godzin przed przyjazdem straży. Sąsiedzi z ul. Podjazd w Milowicach dym widzieli już wcześniej, ale myśleli, że kobiety palą w piecu gumę.
– Przypuszczamy, że jedna z kobiet usnęła z papierosem i łóżko zaczęło się tlid – relacjonuje komisarz Ryszard Baoka, rzecznik prasowy KMP w Sosnowcu.

Sosnowiecka straż pożarna odkryła zwłoki dwóch kobiet.
W Będzinie ofiarą było dziecko. Fot. O. Górny

– Już raz by się spaliły. Wiedziałam, że tu kiedyś do tragedii dojdzie. Lubiły sobie wypid – urywa rozmowę jedna z sąsiadek.
Dzieo wcześniej, podczas pożaru komórki przy ul. Wolności w Grodźcu, spłonęło żywcem dziecko.
– Tu trudno mówid, na razie, jaka była przyczyna pożaru. Jedno z przypuszczeo jest takie, iż komórka została podpalona – stwierdza Monika Francikowska, rzecznik prasowy KPP Będzin. 10-letnia Monika Turos poszła z bratem na chwilę do komórki, prawdopodobnie po rower. Za chwilę drewniane zabudowanie stanęło w płomieniach. Łukasz, brat Moniki, zdążył uciec z pożaru. Siostra utknęła jednak w komórce.
– Gdy wracałam ze sklepu, zobaczyłam dym, ojca i sąsiada z wiadrem. Brat krzyczał. Ręce mi się trzęsły, gdy dzwoniłam po straż – opowiada Beata, siostra Moniki.
– Powiedziano nam, że trzeba ratowad dziecko. Jechaliśmy jak wariaci. Strumienie ugasiły ogieo, a wśród dymu zobaczyłem zwłoki – z żalem stwierdził starszy aspirant Sławomir Lipioski z Komendy Straży Pożarnej w Będzinie.
– Zeznawano, że widziano tam osoby, które paliły papierosy. Sprawdzana jest wersja, czy rzeczywiście pożar mógł wybuchnąd od niedopałka. Komórka była drewniana, zajęła się więc w mgnieniu oka – dodaje Monika Francikowska.
To jednak nie koniec pożarów w Zagłębiu, których przyczyną mógł byd człowiek.
9 kwietnia w Czeladzi przy ul. 3 Kwietnia budynek omal nie wyleciał w powietrze. Na parterze wskutek zaprószenia wybuchł pożar.
– Rozszczelniła się też jedna z dwóch butli propan-butan, która stała w mieszkaniu. Dlatego pożar był duży – tłumaczy kapitan Marek Woźniak, oficer operacyjny KP PSP w Będzinie. Z pożaru strażacy wyprowadzili poparzonego 38-latka.
Nikt nie ucierpiał w największym pożarze w ostatnich dniach w Zagłębiu, gdy zapaliły się kamienice w centrum Będzina przy ul. Kołłątaja. Tam dach nad głową straciło 18 osób. Nadal badane są przyczyny pożaru, chod bierze się pod uwagę zaprószenie.

PATRYCJA STRĄK – Dziennik Zachodni

Dodaj komentarz