Zanim do sądu trafił wniosek o upadłość zakładów, chęć ich przejęcia zgłosił potężny niemiecki inwestor. Banki odrzuciły ofertę – pisze Puls Biznesu.

W sporze między właścicielami zadłużonych na blisko 140 mln zł zakładów Duda-Bis z Sosnowca, a ich głównymi wierzycielami (Raiffeisen Bank Polska, ING Bank Śląski oraz DnB Nord) na razie trwa wojna pozycyjna. Obie strony pertraktują w sprawie sposobu wyjścia z impasu, lecz stawiają sobie nawzajem trudne do zaakceptowania warunki.

Z nieoficjalnych informacji „PB” wynika, że obecnie kością niezgody jest kwestia umorzenia odsetek od udzielonych kredytów. Zarząd Duda-Bis chce umorzenia całości odsetek, a banki są gotowe umorzyć jedynie ich część. To jednak tylko jeden z wielu spornych punktów negocjowanego porozumienia restrukturyzacyjnego. Sytuacja zmienia się w tej sprawie z dnia na dzień i nie zanosi się, na szybkie rozstrzygnięcie. Równolegle, na światło dzienne wychodzi jednak coraz więcej faktów odsłaniających kulisy dramatycznej walki o uratowanie firmy.

– We wrześniu 2008 r. zarząd naszej firmy podjął intensywne starania w celu pozyskania inwestora strategicznego. Objechaliśmy całą Europę, rozmawialiśmy też z wieloma firmami działającymi w Polsce. Na przejęcie naszego zakładu mięsnego, który jest największym tego typu obiektem w Polsce (8 ha pod dachem), nie zdecydowali się wtedy najwięksi przetwórcy, jak Animex, czy Sokołów. Pierwszy tłumaczył, że w związku z kryzysem jego właściciel wstrzymał na jakiś czas wszelkie przejęcia, a drugi, że ma jeszcze dość własnych, nie wykorzystywanych mocy przerobowych. Zainteresowany przejęciem naszej firmy był za to Tönnies Fleisch, numer jeden na rynku niemieckim – mówi Krzysztof Woźnica, wiceprezes Duda-Bis.

Niemcy byli poważnie zainteresowani zakupem Dudy-Bis. – Zaoferowali przejęcie firmy w zamian za natychmiastową spłatę naszego zadłużenia (z 50-procentową jego redukcją przez banki) i 20 mln EUR dofinansowania dla naszej grupy (m. in. na rozruch naszych dwóch wygaszonych ubojni). Marian Duda, był gotów sprzedać swoje udziały w spółce za symboliczne 1 eur , żeby ją uratować i dać możliwość rozwoju pod skrzydłami silnego inwestora. Nie chciał się jednak rozstawać z firmą, lecz zostać w niej na kontrakcie menedżerskim. Niestety, banki nie podjęły tematu i nic z tego przejęcia nie wyszło – mówi Krzysztof Woźnica.

Zainteresowane banki nie komentują sprawy. Z nieoficjalnych informacji „PB” z kręgów zbliżonych do sektora bankowego wynika jednak, że pisemna oferta Tonnies Fleisch przewidywała aż 75-procentową redukcję zadłużenia do spłaty, co było dla banków trudne do zaakceptowania.

Tönnies Fleisch także nie chce się wypowiadać na ten temat. Trudno więc ocenić, czy niemiecka firma ciągle jest zainteresowana Dudą-Bis.

Mimo złożonego przez banki w sądzie wniosku o upadłość likwidacyjną Dudy-Bis, zarząd spółki pozostaje jednak optymistą co do przyszłości firmy.

– Nasze prognozy na ten rok przewidują osiągnięcie 325 mln zł obrotów i 16 mln zł zysku netto. Mamy zabezpieczoną ciągłość produkcji i zamierzamy zwiększać zatrudnienie – mówi Krzysztof Woźnica.

Podkreśla, że jego firma jest obecnie w stanie spłacać 700 tys. zł długów miesięcznie. Zarząd Dudy-Bis nie widzi więc podstaw do ogłoszenia upadłości likwidacyjnej firmy i dlatego złożył w sądzie swój własny wniosek upadłościowy, ale z możliwością zawarcia układu – o czym serwis portalspozywczy.pl pisał już w poniedziałek 2 lutego.

Źródło: Puls Biznesu

Dodaj komentarz