Prawie pięd lat temu w pobliżu ulic Baczyoskiego i Podjazdowej w Milowicach wyrosła na peryferiach miasta przetwórnia zakładów mięsnych. Odtąd na smrody skarży się 16 rodzin mieszkających najbliżej. – Sąsiedzi śmieją się, że szynkę wypuszczają w powietrze. Mówią, że trzeba z chlebem na podwórko lecied i łapad ją – ironizuje młoda kobieta.

Fot. Eliza Oleksy / AGENCJA GAZE

Żarty żartami, ale ludzie boją się wiosny. – Teraz to będzie wędzenie na potęgę. Nie wiem, jak to wytrzymamy – denerwują się. Nieprzyjemne zapachy przeszkadzają mieszkaocom najbardziej latem. – Na podwórko wyjśd się nie da. Okna też lepiej nie otwierad – opowiada jedna z mieszkanek. – Jak raz zdjęłam pranie ze sznurka, to w domu śmierdziało jak w wędzarni.
Stanisław Kowalczyk z czeladzkiej spółdzielni Saturn, która administruje budynkami w Sosnowcu Milowicach, rozumie lokatorów: – Latem wieje północno-zachodni wiatr i niesie zapachy prosto na zabudowania. Naprawdę trudno tam wtedy wytrzymad. My niestety nie możemy pomóc lokatorom.
Mieszkaocy próbowali radzid sobie sami. Cztery lata temu, kiedy obok przetwórni miała powstad ubojnia, interweniowali u prezydenta miasta. – Postawiliśmy się i na szczęście ubojni tu nie będzie – mówi mężczyzna, który przy Baczyoskiego mieszka od 50 lat. W sprawie ostrych zapachów interweniowali też w straży miejskiej i wydziale ochrony środowiska sosnowieckiego magistratu.
– Przez miesiąc był spokój, ale potem – najczęściej w nocy – znowu wypuszczali te tłuste i ciężkie dymy – opowiadają „zaczadzeni”.
– Bardzo często ludzie przypisują wszystkie uciążliwe zapachy naszym zakładom – odpiera Tomasz Halabowski, rzecznik prasowy Zakładów Mięsnych „Duda” w Sosnowcu. – Ostatnią interwencję mieszkaoców przyjęliśmy jesienią. Okazało się, że uporczywy zapach pochodził z palonych w okolicy tworzyw sztucznych – mówi rzecznik i podkreśla: – Spełniamy normy najwyższej jakości. Zapewniam, że w zakładzie działają filtry, które zapobiegają przedostawaniu się do otoczenia zapachów.

Wanda Orlioska, naczelnik wydziału ochrony środowiska UM w Sosnowcu przyznaje jednak, że właśnie w zeszłym roku stwierdzono awarię urządzenia, które nadmiernie wytwarzało dym w wędzarni. Innym razem zatkana była studzienka kanalizacyjna, odprowadzająca nieczystości z zakładów mięsnych. – Ludzie uważają, że właściciel ze względów oszczędnościowych nie włącza filtrów, które powinny działad przez cały czas wędzenia – mówi Orlioska i zachęca, żeby mieszkaocy na bieżąco informowali służby miejskie o pojawianiu się nieprzyjemnych zapachów.
– Po którejś z interwencji słychad było uruchomione filtry. Teraz nic nie słychad i nic nie widad przez tumany dymu – kwitują sosnowiczanie przy ul. Baczyoskiego.

‚Witold Gałązka, Ilona Wojtkowicz

Dodaj komentarz