Kilkanaście lat temu kopalnia „Milowice” (nazywana też „Milowice-Czeladź”, a w latach 1980-1989 ,Czerwona Gwardia”), zakooczyła działalnośd. Zburzono zabytkowy szyb ,Wiktor”, a po miejscu fedrunku nie został żaden ślad. Mieszkaocy zastanawiają się, czy jest szansa, by jakoś upamiętnid to miejsce.
Metalowe rury to jedyny ślad po sztandarowym ongiś zakładzie. – Dzielnica Milowice ma bogatą, blisko dziewiędsetletnią historię, godną upamiętnienia – przypomina ksiądz Leonard Sobczyk, proboszcz miejscowej parafii. – Kopalnia w świadomości mieszkaoców istniała od „zawsze”, Milowice były kiedyś osadą typowo górniczą. Może przy okazji jubileuszu dzielnicy, który przypada za 2 lata, warto jakoś upamiętnid tutejszą kopalnię? Węgiel w Milowicach wydobywano znacznie wcześniej, niż w innych dzielnicach Sosnowca. Według dziewiętnastowiecznego historyka, Hieronima Łabędzkiego, już w 1822 roku odkryto tu pokłady węgla kamiennego. Wydobycie utrudniała nieregularnośd węglowych pokładów, a także przypływ wody z Brynicy. Początkowo kopalnia dostarczała węgiel do miejscowej huty cynkowej. W 1830 roku zatrudniała 66 robotników. Po czasowym zatrzymaniu wydobycia, górnicy wrócili do Milowic 11 lat później. W 1895 roku majątek zakładu przejęła francusko-belgijska spółka akcyjna Towarzystwo Kopalo i Zakładów Hutniczych Sosnowieckich. – Wówczas spółka stała się największym przedsiębiorstwem w Zagłębiu. Znakomicie prosperowała też w okresie międzywojennym. Po drugiej wojnie światowej był to sztandarowy zakład tej części miasta. Uważam, że należy go upamiętnid, przynajmniej wmurowaniem pamiątkowej tablicy pamiątkowej – twierdzi Bartosz Bereszko, działacz społeczny z Milowic.
Zabytkowy szyb „Wiktor” z XIX wieku mógłby posłużyd jako skansen dla wycieczek turystycznych. Wielu mieszkaoców dzielnicy do dziś nie może przyzwyczaid się do widoku ulicy Baczyoskiego, pozbawionej kopalnianych obiektów.
– Tam, gdzie kiedyś była kopalnia, dziś rosną tylko chaszcze. Częśd tego terenu przekazano prywatnym firmom. Co stanie się z resztą? – zastanawia się Artur Szewczyk z Milowic. – Brakuje jakiegokolwiek śladu, że w miejscu tym wydobywano węgiel. Kopalnia żyje jednak w sercach mieszkaoców Milowic. Wielu wspomina ją z prawdziwym sentymentem, bo przepracowali tam wiele lat – dodaje brat Artura, Bartosz Szewczyk. ŁUKASZ PODLEJSKI – Dziennik Zachodni