Minęło już trzydzieści lat od naszego sukcesu, a my nadal pozostajemy jednymi, którym udało się odnieść taki triumf spośród polskich drużyn – z sentymentem wspomina Waldemar Wspaniały, były zawodnik Płomienia Milowice. 19 lutego 1978 roku drużyna z górniczej dzielnicy Sosnowca sięgnęła po Puchar Europy. Turniej finałowy odbył się w Bazylei, w hali St. Jackoba. Sosnowiczanie zmierzyli się z mistrzem Turcji – Boronkay Stambuł, Holandii – Starlift Haga i Czech – Aero Odolena Voda.

W górnym rzędzie (od lewej): Andrzej Hawranek (drugi trener), Waldemar Wspaniały, Waldemar Kmera, Krzysztof Kasprzyk, Wiesław Gawłowski. Jan Rogowicz, Wiesław Pawlik, Aleksander Skiba (trener). W dolnym rzędzie: Wojciech Piątek, Włodzimierz Sadalski, Jerzy Malinowski, Ryszard Bosek, Leszek Molenda /fot. archiwum Płomienia Sosnowiec.

– To był bardzo trudny turniej. Nie było w nim faworytów, bo brakowało bardzo mocnych Rosjan. Każdy zespół przystępował do meczów z ogromnymi nadziejami – wspomina jeden z najlepszych zawodników w historii polskiej siatkówki Ryszard Bosek.

Zawodnicy z Milowic rozpoczęli od zwycięstw nad Turkami 3:0, potem pokonali Holendrów 3:1 i o tym, kto wzniesie do góry Puchar Europy, decydował mecz z Czechami. Spotkanie trwało ponad dwie godziny i zakończyło się dopiero w tie-breaku. Bohaterem meczu z Aero Odolena Voda był Bosek.

– W ostatniej partii na początku prowadziło Aero 3:1, ale chwilę później było 8:3 dla nas i wiedzieliśmy, że tego meczu już nie przegramy – wspomina mistrz olimpijski i świata. – Oczywiście, że długo świętowaliśmy sukces i jak to bywa nie brakowało szampana.

Na Okęciu na ekipę z Sosnowca, czekali szefowie klubu i kibice. Nie było natomiast nikogo z władz siatkarskich. – To było zaskakujące dla nas. Ale macierzysty klub powitał nas bardzo godnie – orkiestrą górniczą i młodzieżą z miejscowej szkoły zawodowej. Aż mi się ciepło na sercu robi na wspomnienie. Płomień był wtedy niemal jak klub zawodowy – mieliśmy do dyspozycji znakomite gabinety odnowy, restaurację, hotelik – mówi były gracz Płomienia Włodzimierz Sadalski.

– Szczerze mówiąc było nam wszystko jedno, czy ktoś przyszedł ze związku czy nie. Kibice i klub przywitali nas za to po królewsku – dodaje Bosek.

Za swój sukces siatkarze z Sosnowca nie otrzymali specjalnych nagród.

– Nie przypominam sobie, abyśmy dostali jakieś premie. Ale jeśli były, mogę zapewnić, że spożytkowaliśmy je należycie – mówi Bosek.

Trenerem Płomienia był wówczas Aleksander Skiba. Co ciekawe, działaczom zaproponowali go sami zawodnicy.

– Olek był znakomitym zawodnikiem, a potem świetnym szkoleniowcem. Fajnie nam się współpracowało. Zwracaliśmy się do niego po imieniu, co oczywiście nie znaczy, że nie czuliśmy do niego szacunku. Gdy nam coś nie wychodziło, to potrafił nas nieźle opieprzyć – wspomina Wspaniały.

– To była postać, to była indywidualność i osobowość. Patrzyłem na niego z zachwytem – był moim kolegą w kadrze, potem moim trenerem. Niesamowity człowiek – twierdzi Sadalski.

Ciekawe były także losy Pucharu Europy. Komuś przyszło do głowy, by go sprzedać lub zlicytować.

– Jak można taką pamiątkę sprzedawać? Wpadliśmy na pomysł, że go uratujemy. W centrum miasta puchar był na jakiejś okolicznościowej wystawie, po kilku dniach udało mi się go jednak stamtąd wynieść. Schowaliśmy go w salce tradycji Płomienia w Milowicach, gdzie przeczekał trudne czasy – opowiada Wspaniały.

– W 1992 roku z powodu długów Płomień został zlikwidowany. Słyszałem, że likwidator planował wystawić Puchar na licytację. Na szczęście Waldek Wspaniały i działacze schowali go. Pojawił się ponownie, gdy powstał klub Kazimierz Płomień Sosnowiec. Stał w siedzibie klubu w Szkole Podstawowej nr 32 w Kazimierzu – mówi Ryszard Grenda, były prezes Kazimierza Płomienia.

Obecnie puchar jest w siedzibie firmy należącej do Piotra Hałasika, sponsora i prezesa honorowego Płomienia Sosnowiec.

– Z okazji 30-lecia może po sezonie uda się zorganizować jakieś wspólne spotkanie całej naszej paczki w Sosnowcu? Spróbujemy! – deklaruje Wspaniały.

Co robią teraz bohaterowie sprzed 30 lat?Wielu zawodników wkrótce po zdobyciu Pucharu Europy wyjechało za granicę.

Na północ, do Finlandii wyjechał i mieszka tam nadal Włodzimierz Sadalski. Przez dwa lata był nawet trenerem reprezentacji tego kraju. Z kolei Wiesław Pawlik i Zygmunt Wolnicki wybrali Luk-semburg, a Jerzy Malinowski mieszka we Włoszech.

Ryszard Bosek też kontynuował karierę we Włoszech, potem był selekcjonerem polskiej reprezentacji, prowadził kilka krajowych klubów. Obecnie jest menedżerem i dyrektorem sportowym Wkręt-met Domex AZS Częstochowa.

Trenerem reprezentacji był również Waldemar Wspaniały, który obecnie jest wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Z kolei Krzysztof Kasprzyk po zakończeniu kariery sportowej zajął się pracą zawodową w górnictwie. Wojciech Piątek pracował w szkole i był taksówkarzem, a Waldemar Kmera szkolił młodzież w Zagłębiance Dąbrowa Górnicza.

Z tamtej ekipy nie ma już czterech osób. Wiesław Gawłowski zginął w wypadku samochodowym w listopadzie 2000 roku, Aleksander Skiba, którego uważa się za twórcę sukcesów włoskiej siatkówki, zmarł pięć lata temu na zawał serca, Leszek Molenda również zmarł na zawał, zaś Jan Rogowicz, który przez całą swoją karierę związany był z drużyną Płomienia, umarł cztery lata temu.

Źródło: Michał Micor, Leszek Jaźwiecki  –  POLSKA Dziennik Zachodni

Dodaj komentarz